Uherce Mineralne są jak brazylijski serial – nie mają końca, a najciekawsze dopiero przed nami. Gdyby chcieć ciągnąć tę analogię można by powiedzieć, że ma on stałą i wierną widownię. Jakby na to nie patrzeć roboty w tym roku wykonano ogromnie dużo, a wiadomo ta nie zrobi się sama. Zapewne każdy z nas miał kiedyś większy czy mniejszy remont w domu (a jak nie miał – wszystko jeszcze przed nim). Zanim efekt w pełni dotrze do świadomości mieszkańców, wpierw trzeba po robocie posprzątać. Kto tego nie robił – to rozważanie jest czysto akademickim wykładem. Posprzątać trzeba dosłownie wszystko i to nie jeden raz. Przemyć trzeba dosłownie wszystko. Poprać, powiesić, poukładać, powynosić, poprzynosić i się nie pogubić. A tu jeszcze wyjdzie coś, a tam jeszcze co innego.
Jak nam wszystkim wiadomo remontowanych było w tym roku siedem pokoi i kuchnia. Siedem pokoi z kuchnią to naprawdę spory dom. Ile to jest potem sprzątania, krzątaniny a na koniec zmęczenia? W Uhercach pomimo konkretnej pracy już dwóch ekip – nadal jest co robić. Coraz bliżej końca, coraz lepiej się na to patrzy, wreszcie wygląda to już „jak dla ludzi”. Roboty jednak jeszcze nieco jest – więc ducha nie gaśmy i zapału przy okazji.
Czternaście dusz (młodszych i starszych) pracowało tym razem w tym sobotnim upale. Wykonano naprawdę ogromną ilość mało spektakularnej i coraz mniej widocznej roboty, ale … za to wedle przygotowanego uprzednio harmonogramu, co ważne – bo dzięki temu łatwo ją było ogarnąć. Było pracowicie i wesoło – z przytłaczającą przewagą „pracowicie”. Na uwagę zasługuje fakt, że obiad tym razem serwował Miłosz Powęska, który do Uherzec dotarł z ojcem Darkiem. W Uhercach przy obiedzie rzadko bywa cicho przy stole. Tym razem słychać było tylko jak pracują łyżki – co należy odczytać i uznać za dowód uznania kunsztu naszego z racji sytuacji jednak nieco „przypadkowego” kucharza. A przy stole siedzieli tacy gawędziarze jak Czesław Wieleba czy Andrzej Moskal – więc naprawdę smakowało. Dopiero przy podwieczorkowym ciastku przy kawce – gawęda ruszyła normalnym tokiem.
Jak to mówią – nie ma świętości bez czystości serca. Rekolekcji też nie ma (a raczej nie byłoby) w brudnym ośrodku. Zatem kochani – cokolwiek zrobiliście na rzecz ośrodka, Chwale Bożej, pracującym i uczestnikom służy. To pewne. O wdzięczności ks. Dominika Żelazko czy pary diecezjalnej nie trzeba chyba nikogo zapewniać, ale warto ją wyrazić każdemu i każdej z osób, która w jakikolwiek sposób wspiera ośrodek w Uhercach czy to pracą, czy finansowo – a wielu z nas czyni to na oba sposoby.
Zapraszamy do oglądnięcia drobnej galerii zdjęć z prac.